Początek był trochę trudny. Szczególnie po wyjeździe mojego poprzednika. Na Mayotte przyjechałem 30 września 2003 roku, ks. Seamus wyjechał 6 grudnia.  Dlaczego początek był trudny? Mayotta, która jest wyspą w archipelagu Komorów (tworzą go trzy wyspy: Wielka Komora, Anjouan i Moheli) stała się moim pierwszym miejscem posługi poza granicą Polski. To także pierwsza pod wieloma względami placówka : pierwsza misja gdzie zacząłem mówić na co dzień językiem francuskim, pierwsze zetkniecie z islamem, pierwsze mianowanie proboszczem, kapelanem młodzieży i rodzin oraz Secours Catholique, a także szefem małego hotelu parafialnego pod nazwą „Dom Pokoju”. I to nie ze względu na moje zasługi. Nie. Po prostu byłem jedynym księdzem na wyspie.I jakby tego nie było dosyć – kancelaria i korespondencja z Administraturą Apostolską i Konferencją Episkopatu Oceanu Indyjskiego na bieżąco. Lecz powiedziałem sobie: „W tej parafii musza być ludzie” I tak rzeczywiście było. (Panie Jezu jesteś wielki!!!)

Pierwszą osoba, która mnie przywitała był wspominany ksiądz Seamus O’duill, mój współbrat. Wspaniały człowiek i do tego pełen humoru. Pracowaliśmy razem przez 4 miesiące i atmosfera była bardzo dobra. Nie obyło się oczywiście bez trudności, ale udało się je pokonać. Osobiście problem sprawiało mi zrozumienie go, gdyż mówił z akcentem irlandzkim, czasami w domu śpiewał piosenki w irlandzkim „gelic”, więc praktykowanie francuskiego szło powoli. Pamiętam śmieszna sytuacje po powrocie ze spotkania z oazy rodzin. Usiedliśmy w fotelach, spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Następnie ks. Seamus spytał mnie: Andrzej, zrozumiałeś cos z tego spotkania? Następne osoby, które poznałem to Odile Hebert z mężem Krzysztofem (koordynatorka katechezy), Michel Bussac z mężem Edwardem.Michel (odpowiedzialną za Secours Catholique – odpowiednik Caritas). One wprowadzały mnie w „misteria” pracy na Mayocie. W tym momencie nie mogę pominąć św. pamięci Meme Maxine, starszej pani, zakrystianki, która służyła nam pomocą w zakrysti i w kościele. Jak prorokini Anna ze świątyni jerozolimskiej, aktywna do końca, nawet przy sprzątaniu kościoła. Zmarła w wieku 90 lat. Żeby was trochę rozbawić powiem, ze była moją jedyną strażniczką kapłaństwa. Zawsze kiedy widziała  mnie przed mszą świętą lepiej ubranym mówiła głośno: „A nasz motyl gdzie się wybiera?”.

Nie myślcie jednak, ze Mayotta to parafia ludzi wymierających, 80% mieszkańców to ludzie młodzi i tak tez jest w parafii. Na katechezie mamy około 180 dzieci. Jak na wyspę, która ma około 6 tysięcy katolików to nieźle. Mayotta sklada sie z dwóch wysp i dwóch kościołów. Tzw. Duża Ziemia ma 45 km długości i 15 km szerokości, na niej jest kościół Matki Boskiej Fatimskiej. Ktoś dobrze pomyślał, ponieważ córka Mahometa miała na imię Fatima, tak wiec wielu prostych muzułmanów Mayotty myśli, ze katolicy czczą córkę Mahometa. Mała Ziemia ma 4 kilometry długości i 2 szerokości i kościół św. Michała Archanioła. Moi parafianie to mieszanka francuskich Europejczyków i Francuzów z dawnych koloni jak np. z Martyniki, Gwadelupy, Gujany i z Antyli. Pośród innych, którzy mówią po francusku znajdują się Afrykanie z Beninu, Togo, Kongo, Wybrzeża Kości Słoniowej oraz masowo przybywający jako uciekinierzy, mieszkańcy Rwany i Burundii. Mayotta i Kościół to także malgasze, czyli mieszkańcy Madagaskaru. Ci najczęściej przybywają na wyspę z kontraktem pracy albo „na lewo” statkiem nielegalnie.

Widać więc, że lud który oczekuje na Boga jest liczny ale muszę najpierw „uczyć się człowieka”, aby pojąc mentalność, kulturę i potrzeby każdego kto żyje w tej parafii. A bo Sam będzie dokonywał dzieła, które zamierzył dla mnie i dla rozwijającego się tu Kościoła.

/-/ Mayotte 30.05.2009 r.

ks. Andrzej Kusiak SDS

List z Komorów – Mayotte