W ciągu całego roku członkowie WM Salvator uczestniczą w formacji. Jest to formacja ludzka, duchowa, misyjna, salwatoriańska i praktyczna. Każda z tych sfer jest ogromnie ważna. Owocuje w życiu codziennym, jak i na wyjazdach misyjnych. Taki zresztą jest jej cel – pomóc młodemu człowiekowi rozwinąć się na różnych polach, co ma zaowocować w jego życiu, a także podczas pracy, do której jest posłany, wśród ludzi, do których idzie.
Jeśli miałabym wybrać, która ze sfer formacji jest dla mnie najważniejsza, miałabym ogromny kłopot. Każda jest dla mnie istotna, każda ma wielką wartość. Bardzo ważna – w aspekcie wyjazdów – jest formacja praktyczna, która rozwija kreatywność i twórczość oraz uczy, jak zaplanować i zorganizować pracę z ludźmi, do których jesteśmy posłani.
Ja jednak cenię bardziej to, że księża, klerycy oraz ludzie pomagający w naszej formacji, skupiają się na naszym ludzkim rozwoju. Dzięki temu człowiek może ugruntować swój system wartości, może poznać swoje uczucia i emocje oraz nauczyć się, jak sobie z nimi radzić. Człowiek poznaje swoje mocne i słabe strony, swoje zalety, ale – co może być trudne – i wady.
W tym roku na wyjeździe na Białoruś doceniłam właśnie formację ludzką. Zalety, jakie w sobie odnalazłam, a także w które wreszcie uwierzyłam, pomogły w zintegrowaniu się grupy wolontariuszy, ułatwiły mi kontakt z wolontariuszami, a co za tym idzie pomogły w naszej pracy, aby była jak najbardziej owocna dla osób, z którymi pracowaliśmy. Jednak dość bolesna, ale pouczająca okazała się kwestia zauważenia swoich wad – przyznania się do nich i podjęcia decyzji o walce z nimi. Ich świadomość kształtowała się już podczas całego roku formacji, a wyjazd jeszcze ją przypieczętował.
Bolało – bo ciężko jest przyznać się do tego, co złe. Ale i zmobilizowało, dało siłę – żeby coś zmienić. A za tym idzie już satysfakcja i radość. Poprawia się relacja do samego siebie, do drugiego człowieka, a także do Ojca, bo automatycznie proces formacji ludzkiej wpływa na rozwój duchowy.
Cieszę się, że mogłam uwierzyć w to, co dobre we mnie, ale i zwalczyć to, co złe. Jest mi teraz łatwiej, owocuje to w życiu codziennym. Mam zdrowszy stosunek do siebie, relacje z innymi są głębsze i bardziej wartościowe. Kontakt ze Wspaniałym Ojcem – dojrzalszy.
Jeśli Pan Bóg da… i wyjadę jeszcze kiedyś – to, co teraz się rozwinęło i rozwija… zaowocuje – pośród tych, do których Bóg mnie pośle.
Nie oznacza to, że osiadłam na laurach. Człowiek jest człowiekiem i wciąż upada – fantastyczne jest to, że dzięki odpowiedniej formacji, potrafi się podnieść, zmienić na lepsze, co czyni go silniejszym, aby kiedyś znów odważniej i bardziej świadomie zawalczyć o dobro.
/-/ Lena Gonera
Region Warszawa WMS
Brasław, Białoruś 2012