Moja przygoda z Albanią zaczęła się w roku 2006, kiedy jako kleryk pojechałem do Bilaj przyjrzeć się pracy misjonarzy na tamtejszej placówce salwatoriańskiej. Pomyślałem o Albanii, gdy dowiedziałem się, że pracują tam polscy salwatorianie głosząc Chrystusa w tym zapomnianym kraju. Podczas pierwszej, wakacyjnej, wizyty poznawałem Albanię od strony turystycznej i starannie przyglądałem się prowadzonej pracy duszpasterskiej. Rok później również tu zagościłem, ale już dłużej, niż pierwszym razem. W lutym 2008 roku, będąc diakonem, zostałem posłany do Bilaj na moją praktykę diakońską, a po święceniach kapłańskich mój przełożony skierował mnie do pracy misyjnej w tym kraju. Oficjalnie pracuję w Bilaj jako kapłan-salwatorianin-misjonarz od dnia 15 sierpnia 2008 r. Natomiast dnia 20 września 2009 roku ordynariusz diecezji Tiranë – Durrës, abp Rrok Mirdita mianował mnie administratorem parafii Bilaj.

Parafia pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w Bilaj istnieje od niepamiętnych czasów, lecz okres reżimu komunistycznego zatarł w pamięci parafian wszelkie ślady religijności. Czas komunizmu w Albanii był okrutny dla każdego wierzącego. W szkołach uczono, że najmniejszy nawet przejaw religijności jest znakiem ogromnego zacofania, a nawet choroby psychicznej. Nauczyciele zachęcali dzieci, by te zgłaszały im, kto w domu się modli, kto ma Biblię lub krzyż, by w ten sposób walczyć z „głupotą” i wprowadzać „oświecenie”. Za jakiekolwiek przejawy religijności można było pójść do więzienia. Nie tylko katolicy byli prześladowani, również muzułmanie i prawosławni. Niemniej jednak to katolicy uciekali w góry, by wierni Bogu z dala od ideologii żyć zgodnie z Przykazaniami Bożymi. Ale są też i tacy, którzy dla uniknięcia represji przeszli na islam.

Po upadku komunizmu, pierwsi misjonarze w Bilaj pojawili się w roku 1993. Były to siostry salwatorianki z Włoch, które przybyły do Albanii z misją humanitarną. Po dwóch miesiącach wytężonej pracy powróciły do swego kraju i tam zdecydowały się na stałe zamieszkać w Albanii. Dnia 8 września 1994 roku zakonnice osiedliły się w Bilaj. Ich praca wśród ludności polegała na katechizacji i prowadzeniu wiejskiego ambulatorium. Pierwszym polskim salwatorianiniem, który podjął tu posługę duszpasterską w 1997 roku, był padre Dariusz Nowak SDS. Praca sióstr, jak i kapłana w dużej mierze skupiała się na katechizacji dorosłych i dzieci, by należycie przygotować ich do sakramentu chrztu. Przez wiele lat komunizmu pozostało w ludziach silne poczucie przynależności do wiary katolickiej, lecz ze względu na brak duchowieństwa nie mięli możliwości rozwijać w sobie daru wiary. W księdze chrztów z lat ’90 figurują wpisy, z których wynika, że w kościele odbywały się bardzo często chrzty, a liczba ochrzczonych dochodziła nawet do 20 osób dziennie.

Wojna w Kosowie z roku 1999 miała także wpływ na życie tutejszej placówki. Duży napływ uchodźców z rejonu walk zrodził potrzebę wybudowania dla nich odpowiedniego miejsca, gdzie mogliby się zatrzymać. W ten sposób powstał projekt budowy Centrum Humanitarnego w Bilaj. Celem Centrum miała być pomoc Kosowarom, jak również miejscowej ludności, gdyż projekt zakładał budowę ambulatorium i przedszkola. Uroczyste otwarcie Centrum Humanitarnego w Bilaj miało miejsce 25 lutego 2001 roku. Na początku swego istnienia, Centrum doskonale spełniało swoja rolę, a pracujący w nim księża, siostry i wolontariusze nieśli pomoc miejscowej ludności. Jednakże z czasem, z inicjatywy Urzędu Gminy w centrum wsi powstał państwowy ośrodek zdrowia i przedszkole. Ludzie zaczęli tam chodzić, bo mięli bliżej. Na dzień dzisiejszy ogromny dom jest zamieszkały przez dwóch zakonników, a wiele pomieszczeń pozostaje pustych i niezagospodarowanych. Obecnie oprócz podejmowania codziennych obowiązków związanych z posługą w parafii, poszukujemy nowych możliwości wykorzystania istniejącego Centrum.

Do parafii Bilaj nalezą cztery wioski: Bilaj, Murqin, Mallkuç i Mallkuç-Kodër. Pod moją opieką duszpasterską pozostaje w przybliżeniu około 1000 katolickich rodzin. Każda z tych wsi ma swój kościół, bądź kaplicę. Po upadku komunizmu, kiedy zostały otwarte granice, do Albanii zaczęła napływać pomoc z różnych stron świata. Jednym z przejawów tej pomocy była obecność wolontariuszy, którzy budowali kościoły. W ten sposób powstały kościoły w mojej parafii, a świątynia w Bilaj jest pierwszym kościołem w kraju wybudowanym po komunizmie. Kościoły te były budowane bardzo szybko ze względu na utrudnienia wizowe, jakie wówczas mięli obcokrajowcy. Czasami bywało tak, że wolontariusze postawili budynek w surowym stanie, a o resztę musieli już się martwić misjonarze. Po ponad dziesięciu latach paramenty liturgiczne pozbierane przy okazji odwiedzin w bogatszych parafiach już się zużyły. Kościoły też wymagają remontów, ze względu na cieknący dach, nieszczelne okna, wadliwą instalację elektryczną i fatalny stan wyposażenia wnętrz. Jako kapłan skupiam się przede wszystkim na pracy duszpasterskiej i prowadzeniu dusz do Boga. Jednakże będąc gospodarzem miejsca nie mogę zapomnieć o trosce, by świątynia Pańska nie popadała w ruinę.

Pracy duszpasterskiej jest tu wiele. Dzieci uczęszczają na katechizację, ale jest to jedynie 10% wszystkich dzieci w parafii. Jest wiele osób, które nie są jeszcze ochrzczone. Dorośli, gdy słyszą, że przygotowanie do chrztu wymaga rocznej katechizacji, tracą zapał mówiąc, iż wolą dalej żyć, jak żyli – bez chrztu. Frekwencja na niedzielnej Mszy św. jest znikoma. Co tydzień pojawia się w kościele około 20 osób. Za każdym razem każdy przystępuje do komunii św. bez względu na to, że nie są wyspowiadani. Brak katechezy i formacji sumienia nie pozwala im dobrze zrozumieć czym jest grzech. Obserwuję wśród moich parafian brak potrzeby modlitwy i osobistego spotkania z Bogiem, który jest Miłością. Oni sami postrzegają kapłanów, jako przedstawicieli organizacji humanitarnych i spodziewają się od nas bardziej pomocy materialnej, niż duchowej. Stąd też mojej kłopoty z organizacją remontu kościoła: parafianie nie chodząc do kościoła, nie wiedzą, że jest on w fatalnym stanie.

Mimo wszelkich trudności związanych z barierą językową, różnicą kultur i mentalności, powoli odnajduję się w rzeczywistości tego bałkańskiego kraju. Jako młody proboszcz, pragnę przede wszystkim zadbać o godne i należyte sprawowanie liturgii w powierzonych mi kościołach. Wspomniałem już, że braki w wyposażeniu są wielkie. Moim marzeniem jest, by w każdym kościele po Mszy św. odbywała się adoracja Najświętszego Sakramentu, lecz do realizacji tego potrzebna jest monstrancja. Obecnie podczas katechez i niedzielnych homilii systematycznie tłumaczę wiernym czym jest Najświętszy Sakrament i na czym polega różnica pomiędzy zwykłym chlebem, a Chlebem Eucharystycznym. Traktuję to jako przygotowanie do adoracji, która będzie miała miejsce, jak tylko stanie się to możliwe. Ponad to brakuje strojów liturgicznych, kielichów, paten, dzwonków, świec ołtarzowych, itp. Lista naprawdę jest długa. W pierwszym rzędzie chciałbym się skupić na paramentach liturgicznych potrzebnych do sprawowania Eucharystii. Zbieram też pieniądze, żeby zamówić u stolarza konfesjonały – w ten sposób uda mi się skutecznie walczyć z grzechem w mojej parafii. Aktualnie spowiadam w zakrystii, co wielu potencjalnych penitentów odstrasza ze względu na ogarniający ich wstyd. Myślę, że konfesjonał gwarantujący intymność i poufność spowiedzi będzie elementem motywującym.

Spoglądając w przyszłość widzę, że czeka mnie tu wiele pracy. Jest jeszcze dużo ludzi, którzy potrzebują Chrystusa. Pomimo, że tutejsza placówka istnieje już ponad 15 lat, oni jeszcze nie zaufali Miłości. Moja posługa tutaj nie byłaby możliwa, gdyby nie wsparcie ludzi dobrej woli z Polski. Podczas każdych wakacji pojawiają się tu wolontariusze, by prowadzić półkolonie dla dzieci. W tym roku spodziewam się na dwa tygodnie około 20 młodych ludzi z Wielkiej Brytanii. Zgasiła się też jedna przedszkolanka z Polski, która gotowa jest w ramach wolontariatu zamieszkać na rok w Bilaj i podjąć się prowadzenia przedszkola. Każdego dnia widzę, jak Bóg troszczy się o swoje owieczki i szczęśliwy jestem, że i ja mogę uczestniczyć w tym wielkim dziele. Bywają momenty zwątpienia, kiedy widzę, jak po wielu katechezach ludzie wracają do swoich starych nawyków i życia bez moralności, a ja nie mam owoców w postaci spektakularnych nawróceń.

Nie możemy jednak ustawać w drodze. Jestem przekonany, że własną wiarą i ufnością w nieskończona Miłość Bożą możemy nadrobić braki wiary w sercach Albańczyków. Czuję się posłany i przekonany jestem, że moją misją tutaj jest bycie świadkiem wiary, nadziei i miłości. Jeśli tego mi zabraknie, to nigdy nie będę skuteczny. Dzięki Wam, drodzy Przyjaciele nie ustaję w drodze podejmując codziennie nowe wyzwana ewangelizacyjne. Jestem pewien, że razem możemy uczynić coś wielkiego dla tej malutkiej parafii, więc wykorzystajmy wszystkie nasze talenty i współpracując z łaską Bożą zacznijmy kreatywnie współdziałać dla większej chwały Bożej i zbawienia dusz nieśmiertelnych.

/-/ W Chrystusie, Zbawicielu świata.

Padre Wojciech Porada SDS

List z Albanii – Łowcy chrztów